Rok minął jak z bicza strzelił i znowu nadchodzi czas podsumowań… Do dobrych rzeczy należy zaliczyć to, że Mikołajek w minionym 2010 roku wziął się „do roboty” i przytył aż 1,5 kilograma! To wszystko dzięki odżywkom i preparatom witaminowym oraz probiotykom, a także „ładowaniu akumulatorów”, czyli letniemu wypoczynkowi, który staramy się organizować nad ciepłym morzem – bo tylko tam możemy pozwolić mu się kąpać, jeść lody, bawić do późnego wieczora, czyli trochę pożyć jak zdrowemu dziecku, bez obaw, że się nagle rozchoruje. Złe jest to, że jak tylko poszedł do zerówki, zaczął łapać od dzieci choroby – we wrześniu i październiku „tylko” zakażenia wirusowe (katary, zapalenia gardła), w listopadzie jednak dopadła go angina i mimo leczenia antybiotykami w grudniu mieliśmy powtórkę z rozrywki, czyli kolejną anginę, i nawet podejrzenie mononukleozy. Na szczęście dodatkowe badania tego podejrzenia nie potwierdziły. Tak w ogóle to czas biegł tak szybko, bo co miesiąc coś się działo. W pierwszej połowie roku nareszcie skończyliśmy remont strychu ciągnący się od 2003 roku i urządziliśmy tam pokój dla chłopców. W międzyczasie zrobiliśmy Mikołajowi masę badań (USG i EKG serca, USG jamy brzusznej, niezliczone wymazy z gardła i analizy krwi, testy skórne na rozmaite alergeny itp.). W drugiej połowie roku zaczęliśmy wozić Mikołaja na cztery godziny dziennie do przedszkola  – wybraliśmy naszym zdaniem najodpowiedniejsze, dla dzieci z alergiami, gdzie Mikołaj może mieć zachowaną dietę wysokokaloryczną i nikt nie patrzy na niego ze zdziwieniem, kiedy przyjmuje wszystkie swoje leki. Niestety, z powodu choróbsk dużo zajęć opuścił i znowu bez końca musieliśmy odwiedzać lekarzy. Dobrze się składa, że Mikołaj będzie miał powtórzony program z zerówki w pierwszej klasie. To już drugie (po najstarszym synu) nasze dziecko, które zostało objęte reformą szkolną 🙁  O jego postępy w nauce wcale się nie martwię – jest ulubieńcem pań wychowawczyń i bardzo pilnym zerówkowiczem, a jak choruje, chętnie odrabia zadania w domu: koloruje rysunki, nakleja naklejki, rozwiązuje rebusy, kreśli labirynty. Boję się jednak o to, jak Mikołajek zdrowotnie zniesie pójście do szkoły. Pani dyrektor przedszkola radzi już teraz załatwiać mu nauczanie indywidualne, ja jednak widzę, jak cieszy go każde spotkanie z paniami i dziećmi, i nie chcę mu tego za nic odbierać! Na razie jest po kolejnej chorobie i siedzi w domu. Wkrótce czeka go badanie laryngologiczne, które ma zdecydować o tym, czy pojedziemy do Katowic do Centrum Zdrowia Matki i Dziecka usuwać trzeci migdałek, czy leczenie sterydami jednak pomogło i „egzekucja” zostanie odwołana. Trzymajcie za Mikołaja kciuki!